Sperma i korniszony is a song in Polish
Tak tak tak tak tak tak tak
Właśnie tak
To są obserwacje małego wieśniaka
Wizualne który zobaczył pierdoloną stolicę
Teraz opowiem wam co widzę
To miasto śmierdzi jak sperma i korniszony
Ej sory Taco no nie czuj się urażony
Nie chce nikomu tutaj strącać z głowy korony
Po prostu węch mam dużo bardziej wyczulony
Śmierdzi jak czosnek i wymiociny
Z rana wygląda jak stek z wołowiny
Wóda mefedron zjebane rodziny
W weeken jak zwykle się porobili
Śmierdzi matkami co robią przelewy
Dzieci wydają ten kwit bez potrzeby
Nocami w klubach budzą się pojeby
Także ich twarze spróbują gleby
Panie żrą otręby i robią lewatywy
Chodzą na tą yogę bo kręgosłup mają krzywy
Wartości moralnych i taki prawdziwy
A młodzież się parzy jakby wlazła w pokrzywy
Prochów da grzyby i prezerwatywy
Czemu ten żywot jest aż tak parszywy
Jeśli pan prezes zza wielkiej szyby
Siedzi tu zamiast płynąć w karaiby
Z początku każdy chce rozwijać pasję
Zanim przeliże się nocą z tym miastem
Tylko destrukcja jest lekarstwem
Nim słońce zgaśnie i zapał zgaśnie
Jestem kurwą z nikąd no cóż jestem z nikąd
Krążę pośród snów cicho cicho
Setki mądrych głów krzyczą krzyczą
Przyjechali tu żeby ujrzeć cud
I idą idą trzy miliony dusz
Martwi niczym trup a krzyczą krzyczą
Pędzą dokądś znów cicho cicho
Wisły wolny nurt to syreni groove
To miasto śmierdzi jak turcy i tanie perfy
Koguty błyszczą się w kółko i kręcą smerfy
Ci ludzie w biurach akurat są na kiteserfing
Wieje tu tylko awanturą więc im pusczą nerwy
Z witryn butików błysczczą się te perły
Dla tych co kochankowie nie są oszczędni
Że stać ich na to to płacą za serwis
W zamian one lubią pić dużo spermy
To miasto to słoik pomidorowej
Darmowa prasa z niej nic się nie dowiesz
Śmierdzi tigerem spalonym hot dogiem
Wóda domestos jak monopolowe
Co drugi człowiek tu przyjechał skądś
Jak się go spytasz to powie że stąd
Każdy narzeka na chamstwo i swąd
Choć mówi kurwa i nie myje rąk
Straszny tu ukrop gdy blisko do świąt
Gdy w jest pusto bo wjeżdża na dół
I wtedy diabeł czyści złoty tron
Pośród samotnych matek i żon
Miasto patrzy na świat przez ciekły kryształ
W ustach ma smak plastikowego kieliszka
Wącha przez banknot biały u bazyliszka
I wcale nie chce słuchać papy franciszka
Jestem kurwą z nikąd no cóż jestem z nikąd
Krążę pośród snów cicho cicho
Setki mądrych głów krzyczą krzyczą
Przyjechali tu żeby ujrzeć cud
I idą idą trzy miliony dusz
Martwi niczym trup a krzyczą krzyczą
Pędzą dokądś znów cicho cicho
Wisły wolny nurt to syreni groove
Czuje spierdolony smród
La la la la la la la la
I to właśnie myślę o jebanym mieście
Skończyłem kurwa nareszcie