Władca marionetek est une chanson en Polonais
Ja już od dawno się w to bawię choć nie bawi to mnie
Jakby rap był osobą to przyjebałbym mu w łeb
Jak mi dasz magazynek to go wyceluje w grę
Bo nie widzę tu potrzeby żeby był ktoś oprócz mnie
To jest talent do robienia sobie wrogów
Jak już puszczam nawałnicę nie ma tabu żadnych bogów
I nie wziąłem się z osiedla nie ma dresów nie ma bloków
A jak stoję za mic'iem nawet łyse typki stoją w szoku
A mówią Feno pedale po co ty robisz to dalej
Po co se składasz wokale na chuj ten nowy kawałek
Ja trochę mam wyjebane bo dobrze wiem że mam talent
I zawsze pluję tym jadem w każdego chujowego MC
Świat nie dał żadnych idoli przynajmniej pozbawiony byłem takowych jak do tej pory
W końcu zrywam kajdany z mojej głowy
I uwalniam ten chaos niech dwoi się i troi
Gdzie moja wiara w codzienną walkę o swoje
Coś ciągnie za dłonie tracę całkiem kontrolę
Rośnie ciśnienie aż pęka barometr
I zbieram siłę w sobie aż będzie właściwy moment
Na dłoniach mam stygmaty od tych zerwanych sznurów
I tak czuję tą wolność że nawet nie czuję bólu już
Widze wiem widzę dłonie słyszę szept podświadomie
Stoję sam na balkonie szepty mowią że to koniec
Szepty mówią że to koniec a ja chyba to pierdolę
Bo mam apetyt na życię na śmierć znajdę jeszcze porę
Widze wiem widzę dłonie słyszę szept podświadomie
Stoję sam na balkonie szepty mowią że to koniec
Szepty mówią że to koniec a ja chyba to pierdolę
Bo mam apetyt na życię na śmierć znajdę jeszcze porę
Ej a co jak to wszystko to mój viral
A cała reszta to napisany program
Co mnie niby może dziś powstrzymać
Jak wszystko sugeruje broadcast
Głosy mi mówią w jaki sposób postępować
Każdy by oceniał to jak układam słowa
Każdy sugeruje że by wszedł w moją skórę
Ilu takich byś poznał jeszcze gdyby nie Durex
Przed tłumem stworzyłem barykadę
Moją linią Maginota są linijki które kładę
Więc nie próbuj sie tu zbliżać bo to armia zawodowa
Która wie jak się uporać z dzieciakami monitora
Ja nie chce patrzeć na to jak władca marionetek
Pierwszy z tych wyzwolonych przyjdę tam gdzie mnie nie chcecie
Wezmę te ostrza w dłonie przejdę po całym świecie
Odetnę wszystkie sznury żebyście mogli odlecieć
Sam czasem latam gdy mam świata dosyć
Bo wolę to niż czekać aż mi poukłada losy
Albo zada ciosy sugerując mi kolejny zły ruch
Oczekuje hossy bo dług mi od biedy wyrósł, synu
No to każę sobie nie przestawać
Aż nie zerwię się ostatni sznurek
To ważny znak jest walki warta sprawa
Jesli walka wiąże się z poważnym bólem
Mosty popalone i zerwane jestem sam jak palec
Pieprze wasze danse macabre i masko twarze w karnawale
Sam zatańcze jak chcę mówi Puppet Master władca lalek
Zrywam sznury puszczam wszystkich wolno i sam wracam w chwale
Gdzie moja wiara w codzienną walkę o swoje
Coś ciągnie za dłonie tracę całkiem kontrolę
Rośnie ciśnienie aż pęka barometr
I zbieram siłę w sobie aż będzie właściwy moment
Na dłoniach mam stygmaty od tych zerwanych sznurów
I tak czuję tą wolność że nawet nie czuję bólu
Widze wiem widzę dłonie słyszę szept podświadomie
Stoję sam na balkonie szepty mowią że to koniec
Szepty mówią że to koniec a ja chyba to pierdolę
Bo mam apetyt na życię na śmierć znajdę jeszcze porę
Widze wiem widzę dłonie słyszę szept podświadomie
Stoję sam na balkonie szepty mowią że to koniec
Szepty mówią że to koniec a ja chyba to pierdolę
Bo mam apetyt na życię na śmierć znajdę jeszcze porę