Głód - Intro est une chanson en Polonais
Od kilkunastu dni błądzę po lesie
Zgubiłem się głupio i wręcz książkowo
Chcąc skrócić sobie drogę do domu
Okoliczna knieja zawsze wydawała mi się mniejsza
I miałem przeświadczenie że zawsze gdzieś tam wyjdę
Tymczasem kroczę desperacko przed siebie i kurwa nic
Strach dezorientacja i dojmujący głód łażą za mną jak trzy strzygi jak cienie
Na początku był ze mną mój kumpel
Wracaliśmy trafieni z koncertu
Jednomyślnie stwierdziliśmy że idziemy lasem skrótem a co
Świtało przyroda zaczynała koncerty a my szliśmy z czteropakiem wśród drzew
Od słowa do słowa wpadliśmy na świetną myśl
Ta człowieku zrobimy wspólną płytę to jest to
Dobra zdrówko wariacie dobra moment trzeba się wysikać czekaj ziomeczku
Chwila ciszy i co i blackout
Ziomek ej gdzie Ty? Ej wariacie nie świruj jarząbka ksz-ksz
Kurwa nie ma. Dobra znajdzie się
Tak wyglądało to wtedy
Teraz brnę pośród wysokiej trawy i drzew jakby stróży-gigantów
Czuję że mam dość
Od kilkunastu dni jadłem tylko jagody i piłem tylko deszczówkę
Wyostrzyły mi się zmysły myśli mam są tak klarowne i tak bystre
Jak nigdy wcześniej. Mimo tego wielkiego wyczulenia
Mimo tego instynktu dopada mnie lęk
Nadzieja gaśnie jak płomyk wysłużonej zapalniczki
Kiedy jestem na skraju rezygnacji dostrzegam
Że sosny i świerki zaczynają się przerzedzać. Idę szybciej i szybciej
Na horyzoncie jest co raz jaśniej
Biegnę! Biegnę! Jeśli się stąd wydostanę to nagram najlepszą płytę na tym świecie
Będę lepszym człowiekiem
Udało się! Dobiegłem do skraju lasu
Zdyszany spoglądam w bok i co ha widzę swojego przyjaciela
Zmęczonego brudnego wychudzonego ale szczęśliwego
Gapimy się przed siebie
W oddali rysują się blado szare kontury chorego organizmu zwanego miastem
Zerkamy po sobie. Czas ruszać w drogę kolego
Głodni z natury