Na Śniadanie Płatki Róż est une chanson en Polonais
Na śniadanie płatki róż przyniosę tobie mała
Żadne nestle cóż dzisiaj to będziesz mnie szamała
Płatki śniegu spadające na twoje ubrania
Lecz to szczegół pośród tego liczysz ty się cała
Nie chcę już żałować nic żadnych chwil żadnych dni
Chcę do przodu tutaj iść nie patrzeć na tył
Zmarnowałaś dziś co budowaliśmy my
Nie ma wejść nie ma wyjść musisz wyć bo zjebałaś ty
Zawsze chciałem być bogaty wsiadać wysiadać z ferrari
Czerwone dywany jordany ray bany nocami szampany i panny za many
Zamiast chaty traphouse darcia japy applause
W głowie tylko hajs mam nie żeby cię zaspokajać
Suko chcę żebyś umarła chcę tylko żebyś nie żyła
Skoro potrafisz już zdradzać wiesz jaki jest tego finał
Chciałem lepić bałwana płatki na śniadanie wcinać
Wieczorem popijać grzańca miałaś tu działać jak amfetamina
I to spierdoliłaś nigdy nie chciałem być sam nigdy
Obudziłaś we mnie szał dziwki wyglądają jak księżniczki
Jestem szczęśliwy że numery o tobie nigdy nie wyszły
Będę pamiętał o tobie jak kiedyś zabraknie mi tu popielniczki
Nawet śnieg zmieniłaś w loda loda styknie ci jak zlepisz lola lola
Teraz to pornstar zakładaj chocker nie musisz się suko przejmować zobacz
Ja poleruję se auto auto temu nie chcę z tobą chodzić chodzić
Ty dalej jaraj się eldorado złoto dawno wyszło z mody z mody
Na śniadanie płatki róż przyniosę tobie mała
Żadne nestle cóż dzisiaj to będziesz mnie szamała
Płatki śniegu spadające na twoje ubrania
Lecz to szczegół pośród tego liczysz ty się cała
Nie chcę już żałować nic żadnych chwil żadnych dni
Chcę do przodu tutaj iść nie patrzeć na tył
Zmarnowałaś dziś co budowaliśmy my
Nie ma wejść nie ma wyjść musisz wyć bo zjebałaś ty
Nie dziw się że zasłaniam oczy mam nienaganne zachowanie
Biorę tego majka życie pokazuje jakie to wszystkie jest nachalne
Kiedyś postawie farmę na farmie będę miał lambo
I zrobię sobie tą farnę kiedy napisze o collabo yo
Chcę mieć czyste buty codziennie ty nie widzisz w tym filozofii
Nie będę musiał zjadać leszczy no bo zazdrość to sama zrobi
Latam jak wan kenobi znów tonę w oparach konopii
Ciągle myślę czy chcę mieć dzieci no bo nigdy nie chciałem kopii
I ciągle mylę mylę rzeczywistość z bajką
Mam szacunek dla tych co dają tu siłę majkom
Ja spadam z nieba jak płatki śniegu zimą na mą twarz
Jeśli cieszysz się rodziną to weź doceń że ją masz
Bo są ludzie którzy marzą by mieć suki
Ciągle gucci ciągle gucci preferują drogie ciuchy
A potem chodzą jak słupki no bo portfel gucci pusty
Najpierw trzeba zdobyć pole żeby mieć w kurwę kapusty ziom
Na śniadanie płatki róż przyniosę tobie mała
Żadne nestle cóż dzisiaj to będziesz mnie szamała
Płatki śniegu spadające na twoje ubrania
Lecz to szczegół pośród tego liczysz ty się cała
Nie chcę już żałować nic żadnych chwil żadnych dni
Chcę do przodu tutaj iść nie patrzeć na tył
Zmarnowałaś dziś co budowaliśmy my
Nie ma wejść nie ma wyjść musisz wyć bo zjebałaś ty
Lepić z tobą co rok bałwana
Na śniadanie płatki śniegu jeść
Lepić z tobą co rok bałwana
Razem każdy każdy problem przejść
Razem każdy każdy problem przejść