Spotkałem sąsiadkę ona przyszła do mnie bosa
Spoglądając w moje oczy spod ukosa spod klosza prosto
Przyszła do mnie bo do męża miała nie po drodze
Ślizgając się na lodzie bo była zima
A i się sąsiadka zawstydziła że w takie bagno sama się wpędziła
Że łazi teraz i nie może się wydostać
Nic jej się nie stanie na tym lodzie
Nawet jeśli lód się złamie nic jej się nie stanie

Co u mamy co u taty
Mąż mój dawno już w pościeli
Jego też tutaj dawno nie widzieli
Ja widziałam za to że twój tato
I tak gadała bo lubiła bo w rozmowie siła
Choć zazwyczaj się czaiła no i nic nie mówiła
W nogi zimno ciemno mokro
Mówi sąsiadka że ma już odlot
Sople lecą z dachu bloku nie z przodu ale z boku
Huk trzask nie pogadasz sopel wciąż za soplem spada

Nie przejmuję się tym wszystkim
Tylko jedno zastanawia mnie
Czemu ona była bosa
Kiedy wokół padał śnieg

No i tak mówi mi sąsiadka zapłakana
A noga jej od zimna dawno już zdrętwiała
Czy nie warto pytać ludzi o ich zdania
Nawet jeśli ma się inne zadania do wykonania
Jakiś rów do wykopania
Jakaś praca
Bo na kaca to podobno znowu napić się opłaca
Ale za co no i na co
Przecież sąsiadce za to nie płacą
Tak gadała i gadała dziwna sprawa
Bo ja czułem że to radość jej sprawia
Lecz musiałem jej przerwać
Było zimno i drętwiały mi już nogi
Byłem cały zapocony upocony
Kiedy z łóżka wstałem i sprawę sobie zdałem
Że ten sen to już przegięcie
Bo ja nic nie kapowałem

Nie przejmuję się tym wszystkim
Tylko jedno zastanawia mnie
Czemu ona była bosa
Kiedy wokół padał śnieg