Dziedzic est une chanson en Polonais
Hardcore rap to religia mająca dziś w Polsce garstkę wyznawców
W talii nie ma samozwańczych asów
A gwiazdy są ciemne oraz bezimienne
Ale jak to ma zrozumieć pokolenie chowane na mainstreamie
Dziedziczące sztuczne brzmienie
Grane grzecznie pod publikę otwórz rap historii kronikę
Kiedyś ten gatunek był bardziej skomplikowany
Dziś łase barany na many wywołują chałtury zabieg medialny
By polizać barwnik chaotycznej sławy
Po czym ustąpić sezonowcom bardziej popularnym
Stop jestem po drugiej stronie frakcji barykady
Dziedzictwem poetyckim tajemniczo owiany
Nie mogę patrzeć na nachalne mamiące reklamy
I ustrój w którym nie rządzi mądrość tylko szydercze układy
Dotąd minęły wieki odkąd to Horacy
Zbudował słowem pomnik od spiżu trwalszy
Wierząc że nieśmiertelność da mu tym samym
Po dziś dzień w wersach ukryte żyją jego prawdy
Każde z pokoleń jest kontynuatorem
Tworzy historię pisząc o swym losie
Czas niesie zmiany czy to my świat zmieniamy
Kreując go oczami marzeń by mógł być wspanialszy
Tak my jak ci przed nami dbamy o kunszt
Znając wartość słów zawartą na osi czasu
Pieprzyć populizm czasów mej egzystencji
Wszystkich minimalistów bez perspektyw szerszych
Stajemy naprzeciw niosącym zubożałe treści
Niczym trzech wieszczy w walce o autentyk
Niech te wersy staną się źródłem wiedzy dla następnych
Podpisano dziedzic wiek dwudziesty pierwszy
Jestem dziedzicem eklektycznym tworem
Na dobre i na gorsze gdy dziejowe zboże
Od porannych kaw aż do umierania dnia
Faluje nam łanem sieje potomstwo traw
Pióro parzy ręce a książka oślepia oczy
Zagubionego narodu cień pada na pamięć mordu
Naszej inteligencji za czasów rozbiorów
Pomyśl mściwy i zazdrosny Polaku
Że byłbyś teraz niewolnikiem bez dziedzictwa braku
Sługusem na zachodnim deptaku
Gdzie ze strachu w popłochu nerwica zjada skrawkami rozum
Muzeum dziedzictwa wtedy niczym piąte koło u wozu
Powracają dusze zdrajców
Dopływając do brzegu na zbudowanym z kości rodaków statku
A my poeci w tanich łachach
Naprzeciw odziedziczonej głupocie zagubionych martwych istnień..
Nie o nocnych baletach czy operach pod oknami tu mowa
Ni o tym że któryś raper znów coś zmalował
Nie jeden dziś uważa to za przełom jełop
Jeśli chcą Ci to wcisnąć jako dzieło przełącz
Ponoć rap jako gatunek jest nic nie wart
Zajmują się nim Ci którzy nie potrafią śpiewać
Cóż. Po części tak jest zaiste
Więc nie uważam się za rapera tylko artystę
Bo nie myślę o raperach jak o moich poprzednikach
Uważam za nich tych o których czytasz w podręcznikach
Mam wzorzec tworzę pamiętam o pokorze
Nie dam się dumie unieść zbyt głęboko sięga mój korzeń
Jeśli wam styka pozłacane papierowe poroże
Chcecie szampan cycate groupies i VIPowską lożę
Nie liczcie na dojrzałych słuchaczy ukłon
Róbta co chceta tylko nie zwijta chłamu sztuką
Jestem dziedzicem eklektycznym tworem
Na dobre i na gorsze gdy dziejowe zboże
Od porannych kaw aż do umierania dnia
Faluje nam łanem sieje potomstwo traw