Trujący bluszcz est une chanson en Polonais
Tusz na twych rzęsach lekki makijaż niezbyt agresywny bo razi mnie sztuczność
Zbyt łatwo oceniam bo mami mnie miraż a łatwo opinią cię zranić niesłuszną
Lecz rozmawiam z tobą lecz wabi mnie łóżko i zabij mnie lecz nie chcę za nic w nim usnąć
Aż będziemy sami i zetrzemy granice i będziemy pf aż bramy mnie puszczą
Znowu na mnie działasz tak że nie odpowiadam za co mogę powiedzieć gdzie uciekam spojrzeniem
Czuję za duży pociąg kolejna kolejka nocą może to akurat ta co nas weźmie pod ziemię
Albo wzniesie ponad nią chyba że twoje koleżanki do wyjścia cię wcześniej ponaglą
We łbie niezłe bagno i co tu jest frajdą czy te dwie połówki się jeszcze odnajdą
Na drugi dzień z odrobiną żalu minę kolejny ideał goniąc tramwaj
To właśnie moja droga może pora moja droga bym nareszcie przyhamował w końcu teraz o nią zadbał
Kolejna panna uwagę moją skradła serce bije mocniej idzie wysoko do gardła
Intensywność moich przeżyć nie pozwala wierzyć że tak w sumie koniec końców to mi tylko w oko wpadłaś
Lecz niestety taka prawda one night stand czy to nasza noc
Pytasz mnie czy jesteś ładna najchętniej bym cię zabrał stąd póki nie wygasła w nas one night love
Chcę się rzucić w wir i przez chwilę choć nie myśleć o pojutrzach
Weźmy dla siebie parę chwil kupię w jedną stronę bilet chodźmy lepiej szybko stąd noc się robi coraz krótsza
Kuszę kuszę wciąż pocałunkami
Które mogą zabić lub przywrócić constans
A lubię lubię lubię lubię omamić
Moją toksyczną miłością tyle wiem o niebezpiecznych związkach
Kuszę kuszę wciąż pocałunkami
Które mogą zabić lub przywrócić constans
A lubię lubię lubię lubię omamić
Moją toksyczną miłością tyle wiem o niebezpiecznych związkach
Spędzasz przed lustrem kolejne godziny by być arcydziełem
Na tę jedną noc a za tę jedną noc tu nie jeden zgodziłby się zapłacić wiele
Lecz gardzisz portfelem nie patrzysz na konto
Przynajmniej chcę wierzyć w taki obraz ciebie
Nikomu nie dajesz uwagi akonto
I tak jesteś gwiazdą nie błyszcząc na niebie
W twych oczach tajemniczość miesza się z inteligencją
Na łaskę niech nie liczą co minęli się z intencją
Dla wielu jesteś jak szansa żeby im zwiększyć tętno
Udowadniasz że nieprawda że kiedyś widzieli piękno
Kołyszesz na boki biodrami i czuję w tym dumę i widzę w tym pełną świadomość
Że możesz mnie w moment omamić wyróżniasz się w tłumie to daje mi jedną wiadomość
Że muszę być teraz ostrożny bo przy takich jak ty zdarza mi się stracić rozsądek
I żaden ze mnie taktyk bo lubię wpaść na bombę znowu coś pierdolnę znowu dla nich to problem
Dla mnie to też jest problem gadam z nią i myślę tylko o jej biuście
Wiem że to niemądre myślę sobie Tomek skup się
Ale wygląda jak skup się na mojej bluzce
Mam różne oblicza dochodzi do głosu najbardziej pierwotne
Rozum odda posłuch instynktom gdy tylko nadejdzie ta chwila jak złapię cię dotknę
Choć mogłem po drodze masę mieć potknięć gdy poczuję jak mnie oplatasz jak bluszcz
Momentalnie są nieistotne tylko ja i ty i zamknięte drzwi świata na klucz
Kuszę kuszę wciąż pocałunkami
Które mogą zabić lub przywrócić constans
A lubię lubię lubię lubię omamić
Moją toksyczną miłością tyle wiem o niebezpiecznych związkach
Kuszę kuszę wciąż pocałunkami
Które mogą zabić lub przywrócić constans
A lubię lubię lubię lubię omamić
Moją toksyczną miłością tyle wiem o niebezpiecznych związkach
Aż ciężko uwierzyć jest czasem jak bardzo natura zadbała o mnogość i przepych
I tę różnorodność i bogactwo pokus co sprowadzić z toru cię mogą niestety
Więc wyłączasz mózg ruszasz głową jak kretyn bo do niej już przyjść ci nie mogą konkrety
Chcesz z każdą jedną ziścić inny fetysz więc czynią cię często niemową kobiety
Natura to zdradliwa suka a takie z reguły wokoło szukają podobieństw
Szukają i kuszą i chętnie podpuszczą cię z myślą że a nuż znajdą to w tobie
To przeradza się w obsesję fobię i czym kurwa jesteś starszy tym jest więcej kobiet
I widzisz taką jedną i widzisz taką drugą i zdecydować trudno skradły serce obie
Wreszcie wybierasz tę jedną wbrew naturze chcesz być mono nie poli
Lecz czym jesteś dłużej tym częściej myślisz jak długo instynkty żyć mogą w niewoli
Choć jest ci z nią pięknie boisz się że pękniesz i wbijesz w jej serce te ciernie po wieki
I sam skrzywdzisz siebie bo nie jesteś z tych co niewiernie liczą na zamknięte powieki
Więc żyjesz i walczysz i cieszysz się chwilą choć często pociąga cię świat alternatyw
I znów się oglądasz i tę też byś wziął i to wcale nie po to by dawać jej kwiaty
Dziś odpuśćmy wyjście odpuśćmy flaszkę wypijmy za błędy i za nasze straty
By zachować twarze w tej nierównej walce w której wciąż zdarza nam się padanie na pysk
Kuszę kuszę wciąż pocałunkami
Które mogą zabić lub przywrócić constans
A lubię lubię lubię lubię omamić
Moją toksyczną miłością tyle wiem o niebezpiecznych związkach
Kuszę kuszę wciąż pocałunkami
Które mogą zabić lub przywrócić constans
A lubię lubię lubię lubię omamić
Moją toksyczną miłością tyle wiem o niebezpiecznych związkach
Ah ah
Przebyta droga wiele go nauczyła zrozumiał że nadszedł jego czas i że już nic nie może mu przeszkodzić