Wstaje znów głowa chyba mi pęknie zaraz
Nie pamiętam co robiłem wczoraj aaa
Chyba znów przypomniałem sobie o nas
Ale przypominam sobie tylko kieliszki na stołach
Wódka plus browar pewnie ktoś zgonował wczoraj
Nie wiem ja mówią hamuj małolat
Budzę się jakbym przeżył koszmar ta
Znów nie śpię po nocach
Ty w moich oczach to twoje spojrzenie
Każe znów zasnąć i więcej nie wlewać w siebie
Twój uścisk wiesz wciąż go czuje
Nie wiem co się dzieje chyba mi cię tu brakuje
Ale nic nie mówie boje się twojej reakcji
Gdy podejde bóg pewnie znów zagrzmi
I nie będzie nic jak teraz nie mam nic
Co mam zrobić najlepiej to by było się zabić ta

Moje łzy kurwa płyną już strumieniem
Jak chada mam czyste buty nie te sumienie
Dupy piszą bym to wszystko wybaczył im
A ja znów nie pamiętam nic
Więc nie odzywam się nic nie odpisuje
Zostaje sam i chyba zaraz zwariuje
Odpuszcze to będzie dobre rozwiązanie
Bo pić dalej kurwa już nie jestem wstanie
Znów zarywam noc i pisze słowa na kartki
Znalazłem jeden powód strasznie mnie to martwi
Nie wiem co będzie dalej może to i dobrze
Ona płacze to niech jej ktoś policzki otrze
Ja zostaje sam i wdycham tą samotność
Znów uciekam w karki by opanować złość
Oni mają mnie dość mówiąc że ich oszukuje
Ale nikt nie wiem jak ja się teraz naprawdę czuje

Ile lat w tym syfie żyje sam już gubię się i nie wiem
Rocznik 92 więc logicznie lat 21
Wychodzę z domu znów ta rzeczywistość szara
Jak czułem czegoś dużo to zakładałem kaptur jak pajac
Więc zakładam bo nie czuję się na siłach
Dzisiaj melanż jutro melanż dziś odpoczywam
Kilka wersów od poety co przekłada je na bitach
Kurwa z wzrok paru ludzi nim dojdę do studia
Jakbym słyszał ich myśli o mnie
Ten to ma ten to wozi się ten tonie żyje skromnie
Mam parę sprzedanych płyt
Kwit zjadły koszta zniszczonej psychiki tu nie wynagrodzi forsa
Dziś już nie mam sił tak więc wracam jutro rano
Pijemy w miejscu gdzie nawet gwiazdy nie mówią nam dobranoc
Co było wczoraj wczoraj było to samo
Znów i znów i z nóg zwala mnie przepraszam mamo