Tego dnia przyrzekłem sobie że nie spojrze więcej w tył
Nie pójde w bok i nie spadne na dno
Tego dnia przyrzekłem sobie że będe żył
I osuszał wokół siebie całe miejskie bagno
Tego dnia przyrzekłem sobie że nie powiem więcej słów
Które kogokolwiek z bliskich zranią
Tego dnia powiedziałem że zostaje tu
Do utraty tchu niczym niczym twój stróż anioł
Tego dnia przyrzekłem sobie że nie będe słaby
A z mego ciała uczynie gruby pancerz
Nigdy więcej nie zobaczysz mnie wśród przegranych
I ze śmiercią nigdy już tango nie zatańcze
Tego dnia zweryfikowałem swoje czyny
Zrozumiałem ile w swoim życiu czasu trace
Na głupich ludzi puste słowa skurwysynów
Ich horyzonty kończą sie na schodowej klatce
Tego dnia zrozumiałem że nie warto żyć dla kogoś
I umierać za coś w co sam już nie wierze
Jak samotny pielgrzym niose światło po pustyni
Błądząc palcem po piachu wersy pisząc na papierze
Nie w tym rzecz aby zamknąć drzwi świadomości
Gdy zaczynasz tworzyć powieść swego życia
Chce wciąż wierzyć w siebie po tym co przeczytam
Mieć nadzieje być prawdziwym w tych linijkach
Dla wielu ludzi bez znaczenia
Poświęceniem moje słowa czyny wyrzeczenia rok w rok
Coś trzyma mnie przy tym może to przyzwyczajenie
Że składam te rymy nuty puszczam na blok
Dla wielu ludzi jest to sensem siłą z serca
Światłem drogą i ukojeniem ran
Pamiętaj bracie siostro jestem z tobą
Kiedyś zapukamy razem do nieba bram

Każdy z nas musi upaść by narodzić sie na nowo
Choć raz jedną nogą w życiu otrzeć się o dno
Każdy z nas nie raz wypadł na zakrętach życiorysu
Blizny będą przypominać kto jest kto
Taki dzień w którym mówisz stop
Taki dzień masz już dość
Taki dzień w którym rodzisz się na nowo
I nie możesz nigdy zwątpić jak jop

Tego dnia nie wiedziałem że jesteś już w pułapce
Psy na zakręcie ustawioną miały akcje
Tego dnia powiedziałem możesz lecieć czysta droga
Zegar stanął przestroga razy dwa trwała doba
Tego dnia już w twym łóżkiem były dechy
W oczach kraty masz zasady pokaż swój charakter
Tego dnia zrozumiałeś jaki ważny uśmiech syna
Czy serce twojej matki ten ból wytrzyma
Takie losu koleje kto by sobie pomyślał
Ten łeb cie pogrążyłwpędził w drogę bez wyjścia
Prokurator krzyknął sankcję
Na twej twarzy gorzki smutek
Żebyś wiedział tylko jak to byś ziomuś stamtąd uciekł
Ten tekst do wspólnika co mury przenika
Ważne sprawy to skocze na lipa gdzie może być przypał
Ale nie wnikam ryzyka nie unikam
Każdy z nas pozostawił jakiś ślad w statystykach

Każdy z nas musi upaść by narodzić sie na nowo
Choć raz jedną nogą w życiu otrzeć się o dno
Każdy z nas nie raz wypadł na zakrętach życiorysu
Blizny będą przypominać kto jest kto
Taki dzień w którym mówisz stop
Taki dzień masz już dość
Taki dzień w którym rodzisz się na nowo
I nie możesz nigdy zwątpić jak jop

Tego dnia oskarżenia rzuciłeś w moją strone
One raniły dusze i pokaleczyły twarz
Tego dnia dźwigałem krzyż i miałem już dłonie
Zdradziłeś mnie czy ty sumienie masz
Tego dnia bez przyczyny szukałeś mojej winy
W opinii kłamców którzy pragneli krwi
Tego dnia złudni prorocy zmysły potracili
I nóż do gardła z tobą przyłożyli mi
Tego dnia droga krzyżowa i pokute zabić wiarą
Kiedy piachem w oczy znów mi sypnął marny los
Tego dnia poniosłem bez przyczyny zdrową karę
Tak obojętnie zadaliście mi ten cios
Tego dnia bez zbędnych słów
Palcem mnie wskazałeś celując we mnie
Dając tym ławnikom znak
Tego dnia z wielkim bólem krew w sercu pompowałem
Nie było łez tylko mdłej goryczy smak
Tego dnia fałszy świadectwo
I twe błędne pomówienia
Herezja gnidy która maskowała sie
Tego dnia w paragrafach grubych tomów siema
Spojrzałeś w lustro a w odbiciu tylko cień tylko cień tylko cień tylko cień