Bracia est une chanson en Polonais
Zawsze mówił że to szczęście w końcu spotka nas
Do brata który zastępował od lat jemu ojca brak
Miał kilka wad zalet wpisanych na stałe
Jak każdy chłopaczek w jego wieku lubił grać w gałę
Ale po szkole często wracał sam prosto na chatę
I błądząc po mapie palcem pytał czy coś co potrafię
Pozwoli wyrwać się i przyniesie to szczęście mi
Kilka lat wstecz zaliczył na pianinie pierwsze lekcje gry
Starszy brat w tym samym czasie też kombinował
Ale w inny sposób na sobie miał zawsze dobry towar
Mówi młodszemu już mordo o kasę nie będziesz się martwił nigdy
Młody przyglądał się pustym workom na blacie
I myślał może spoko że w końcu ten papier
Zrobi brat z jointów i w chacie będzie w porządku
I ma cel żeby w przyszłości grać za hajsy te na fortepianie
Starszy żartował zawsze mówiąc mu ej co jest grane
Starszy miał skrzydła i pióra co kruszą szelest
Wlatywał oknem by nie budzić matki stojąc nad jej portfelem
Wkładał kilkaset złotych zysku za herę
Szeptał śpiącej chroń młodego jeśli trafię pod celę
Matka za patyk na dwa etaty sprząta w kościele
Chciałaby móc na raty dziecku pomóc spełnić marzenie
Starszy juma szmaty hajs wkłada w pudło pod zlewem
Młodszy grał jakby sam Szpilman zstąpił na ziemię
Pióro wokół pięciolinie z lekcji pierwszej gry
Ojciec raz otworzył drzwi śmierć bierze najlepszych MVP
Od tamtej pory nikt nie wchodzi na strych
Są sprawy w których nawet łza nie dotknie prawdy
Brat ten starszy odkłada na fortepian
Wziął dużą paczkę w credo czeka na kumpla z przedmieścia
Dwa dni spóźnienia ciało gnie gałąź drzewa
Matka mówi Aniołku o nic się nie martw
Policja pyta szuka go matka mówi że w domu jest tylko młodszy syn i śpi
O śmierci gońca starszy usłyszał przez ścianę drzwi
Zniknął towar czarne pióro wpada w powietrza wir
Za cztery dni ma termin by oddać kwit
Młodszy coraz lepiej ciął na starym Casio
Ze szkoły rzadko wybiegał ze swoim kumplem na wagary w miasto
Bratu gorzej wtedy wiodło się bez siana na spłatę
Poszedł i pobity w opór wrócił sam z rana na chatę
Mówił że kurwa już tu więcej nie da rady
W chuj mu ręce opadają z bezsilności czuł udrękę
I wiedział że nie dźwignie tego gdyby stała się krzywda
Młodszemu bratu choć grozili matka bała się przyznać
Starszy coraz gorzej czuł ruszył w bani na miasto
Co krok mocniej bił puls wyszedł prosto na patrol
Matkę obudził stróż wciąż ktoś pyta o panią
Wczoraj stał tutaj wóz starszy nie wrócił na noc
Nie pamiętam już jak to się stało i zacieram twarze
Zabił chroniąc rodzinę głosiły nagłówki gazet
Widziałem sam to na oczy przykry obrazek
Matka starszy syn i młodszy już nie zobaczysz ich razem