Nastepnym razem pomyśl est une chanson en Polonais
Dwa schaby na bramce
W głowie dobry wirunek
W kielni pod kataną mam jeszcze skitrany trunek
Czytaj pełny ekwipunek
I gotowy na bajlando
Nie ma to tamto
Stoję tu z cała bandą
Tylko drażni nas kolejka
Klubik ponoć pęka w szwach
Ile można stać na mrozie
Co to będzie jeśli nie wpuszczą nas
Co ty gadasz że nie ma szans
Zaraz wpadnie mi patent do łba
Hej słyszysz tu i zaraz
Zaraz będziesz łapał dupy za biodra
Ale najpierw zróbmy sztuczny tłok
Wepchniemy się na chama
I na mój sygnał ruszamy taranem w stronę drzwi
(Trzy dwa jeden) stop
Uderzeń nowa siła
Maks elegancko już przy bramce
Ale chyba przypał bo ochroniarz wskazał palcem na mnie
I co teraz
I co teraz
Ten melanż jest spalony
Tak się płaci za niecierpliwość
Następnym razem pomyśl
Następnym razem pomyśl
Już tego nie odkręcisz
Następnym razem pomyśl
Po co tak pędzisz
Następnym razem pomyśl
Bo znowu stracisz tyle ile miałeś zyskać
A życie przecież nie głaszczę synek
Następnym razem pomyśl
Już tego nie odkręcisz
Następnym razem pomyśl
Po co tak pędzisz
Następnym razem pomyśl
Bo znowu stracisz tyle ile miałeś zyskać
A życie przecież nie głaszczę synek
Wychodzę z domu i w klub idę ziom
A kiedyś znowuż nie wychodziłem stąd
Dziś mam dobry powód
I mam tajną broń
Ubieram się w sobotę i przeznaczam znaczna kwotę
I dawno nie było mnie
Wyjazdy koncerty, wiesz
Bez przerwy zajęty też
Dzieci, kredyty i stres
Dzisiaj jednak wchodzę w klub
Ziomn mnie mój zaprosił tu
Urodziny skurwysyny spotkanie starej drużyny
Ledwie tylko wchodzę tu
Mina zrzednie, ludzi tłum
Czuję ze już tracę grunt
Słyszę szum to ten sobota
Sztywno patrzę tylko w przód
A na japie pełen chłód
Ale się nie zdarza cud
I już uśmiecham się im na fotach
Tak godzinę idę już na te urodziny do mojego zioma
Tak życzenia Sobuś złóż
I do łapy dostaję kielona
Nagle zaczyna do ucha pluć
Jakiś najebany obcy ziomal
Potem się obrażą cóż
Że się znamy nie może mnie przekonać
Kole proszę odpuść mi
Bo nie przypomnę sobie i tak za Chiny
Teraz już przeproszę cię
Mój przyjaciel ma tu dziś urodziny
Tak spędziłem w sumie je
Patrząc jak ziomale moi się bawili
Taka mam robotę wiem
I nie narzekam aż do takiej chwili
Wychodzę z klubu
I w dom idę ziom
Szmula zdziwiona
No cóż trzymam pion
Lekko zaskoczona
O co znów jej szło
Czemu śmierdzę jakimś chamem i ucho oplute całe
Następnym razem pomyśl
Już tego nie odkręcisz
Następnym razem pomyśl
Po co tak pędzisz
Następnym razem pomyśl
Bo znowu stracisz tyle ile miałeś zyskać
A życie przecież nie głaszczę synek
Następnym razem pomyśl
Już tego nie odkręcisz
Następnym razem pomyśl
Po co tak pędzisz
Następnym razem pomyśl
Bo znowu stracisz tyle ile miałeś zyskać
A życie przecież nie głaszczę synek
Następnym razem pomyśl
Już tego nie odkręcisz
Następnym razem pomyśl
Po co tak pędzisz
Następnym razem pomyśl
Bo znowu stracisz tyle ile miałeś zyskać
A życie przecież nie głaszczę synek