Maraton Sopot - Puck is a song in Polish
Spienione fale rozgarniały nasze dłonie
Sól się wdzierała do gardzieli i do płuc
I ostra walka szła w pływackim maratonie
Na słynnej mokrej męskiej trasie Sopot-Puck
Wiał lekki wiatr, przeciwny wiatr i deszczyk kropił
I hen w oddali gdzieś majaczył brzeg i wtem
Rozległ się okrzyk - Kierownictwo nam się topi
A jego łajba pływa już do góry dnem
Kierownik biegu, który stał na dziobie z tubą
I tradycyjnie na nas darł przez tubę dziób
Płynąć świadomiej, pewniej, szybciej - krzyczał grubo
Aż machnął orła i do wody zrobił chlup
Zastępca kierownika, słynny teoretyk
I autor o pływaniu podręczników trzech
Nie umiem pływać, wyciągnijta mnie, o rety
Krzyczał i bańki nosem puszczał, aż brał śmiech
Kapoki z korka, antyimportowy produkt
Ostatni sukces wysławiany, że ho ho
Najpierw jak gąbka nasiąknęły pięknie wodą
Potem jak kamień z kierownictwem szły na dno
A przy okazji wyjarzyło się niechcący
Że ratownicy trzej pijani byli w bryzg
I mieli na państwowej łajbie pływający
Warzywny ogród, co prywatny dawał zysk
Aż sytuacja awaryjna i ponura
Kazała w diabły cisnąć ten pływacki bieg
Ku kierownictwu każdy dał tęgiego nura
I za ramiona zaczął targać je na brzeg
Kierownik spity słoną wodą zbladł jak chusta
I mimo sporej warstwy tłuszczu zmarzł na kość
Odratowali go metodą usta - usta
Lecz kierowania to on raczej miał już dość
A potem każdy poczuł w sobie dziwną szajbę
I zamiast zająć się ponownie biegiem swym
Wszyscy rzucili się jak w dym ratować łajbę
By nowe kierownictwo pływać miało w czym
Ślizgała się po fali, pusta i samotna
Pokryte polipami, pokazując dno
Trzeba jej przyznać, że cholera jest wywrotna
Lecz jeszcze raz udało się obrócić ją
A nowe kierownictwo cieszy się bezbrzeżnie
Że się tę łajbę obróciło jeszcze raz
Płyńta - powiada - samorządnie, niezależnie
A w razie czego wyciągnijcie znowu nas
Bądźcie spokojni, my z was nie spuszczamy oka
Choć sól się wżera i do oka, i do płuc
Fala jest zawsze porywista i wysoka
Na słynnej mokrej męskiej trasie Sopot-Puck