Módl się za nami is a song in Polish
Skończ pierdolić ile ci weszło na konto
Błogosławieni cisi bo na własność posiądą
Byłem na dnie strącony do czeluści
A nie miałem poczucia żeby Bóg mnie opuścił
Jesteś pusty a nawijasz o hajsie
To masz tu tysiaka i w końcu wypchaj się ej
Tu nad ludźmi czuwa Św Dyzma
I nawet jak ich złapią to żaden się nie przyzna
Bywałem dumny ale nigdy nie próżny
Wolałbym iść ukraść niż żyć tu z jałmużny
Codziennie staram się być lepszy niż przedtem
Szkoda że te suki nie grzeszą intelektem
Nie wiem czy trafię do nieba jak mój patron
Na koncie kilka grzechów kurwa było warto
Chuj mnie Twój kajdan i to ile kosztuje
Dalej chodzę w łańcuszku co dostałem na Komunię
Módl się za nami
Módl się za nami
Módl się za nami
Módl się za nami
Boże
Proszę daj mi moją godność podnieść
A kiedy przyjdzie czas pozwól im
Niech zapomną o mnie
Nie odpuszczaj moich win
Wiem że musiałem to zrobić
Nie odpuszczaj agonii
Na tym cmentarzu obudziłem się raz w grobie
O śmierci nie mam pojęcia pająków się już nie boję
To wersy każdy po przejściach reminiscencje faustowskie
Niestraszne są bramy piekła a przyjście na własny pogrzeb
Jestem swych obaw barłogiem znalazłem drogę przez pamięć
I nie wiem co będzie potem
Wiem że już kiedyś istniałem
Wzdłuż hipokampu pochodnie zapłoną ogniem jaskrawym
Gdy przyznam przed Bogiem czego nie umiem przed sobą samym
Niemal przez fobie te utknąłem w bagnie
Gdy każdy mój moment był dla mnie ostatnim
Pierwiastki duchowe jak powiedział Asnyk pojąłem
Bo zdechłbym jak pies jak u Kafki
Znad przepaści zawsze się dobrze mierzy długość drogi
Byłem sam w tym a wokół mnie były chodzące kropki
Puste znaczki ze zdekonstruowanych filozofii
Białe kartki na których sam się próbowałem odbić
Boże
Proszę daj mi moją godność podnieść
A kiedy przyjdzie czas pozwól im
Niech zapomną o mnie
Nie odpuszczaj moich win
Wiem że musiałem to zrobić
Nie odpuszczaj agonii